Luty 2016, SZÓSTKA

Nie uważam, żeby kolor różowy świadczył o tym, że ktoś jest głupi. Absolutnie tak nie jest!
Fajnie jest być mądrą dziewczyną, skromną i szanującą się, ale przy okazji pisać różowym piórem, mieć różową obudowę na telefon, a na niej różowy kubek z kawą. Mieć w pokoju jedną różową ścianę i do kompletu podstawkę pod laptopa. Piszczeć na widok czegoś różowego, kupić coś tylko i wyłącznie dlatego, że jest różowe. Malować paznokcie na różowo, usta przykryć takim odcieniem różu, który wszyscy będą uważać za przesadzony. Fajnie jest się czasem ubrać na różowo, założyć różowe majtki i paradować tylko w nich po szatni w szkole.
Posiadanie czegoś różowego bądź chęć kupowania rzeczy w takim babskim kolorze, wcale nie świadczy o ilorazie inteligencji. Wręcz przeciwnie! Jest to tylko znak, że mamy klasę, wyczucie stylu i własny rozum, który podpowiada nam, że ten kolor jest jedyny w swoim rodzaju. 
Ken zdawał się myśleć inaczej. Na każdym kroku, nawet się do mnie nie odzywając, okazuje, że uważa mnie za idiotkę. Zresztą ja nie szczędzę nienawiści skierowanej w jego stronę. Staram się nią, dyskretnie, uderzać w jego osobę, pod nosem. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu. Odpręża mnie to dość konkretnie.
Za złe decyzje trzeba płacić, zazwyczaj słono choć w moim wypadku zapłata jest gorzka. Gorycz spływa mi powoli przełykiem i drażni każdy jego odcinek. Musiałam to znosić, świadomie. Dopiero teraz zrozumiałam, że moja zapłata nie była konieczna, że była zbędna. To Ken kazał mi płacić za JEGO błędy, a ja się pokornie zgodziłam, zresztą zgadzam się do dnia dzisiejszego. Samo to, że patrze na to, co on o mnie opowiada ze spokojem. Klasa mnie nie lubi, bo on tak chce, a ja kompletnie nie protestuje. Mogłabym z nim porozmawiać i spróbować poprosić, albo wymusić, żeby przestał opowiadać o mnie, ale... zawsze jest jakieś "ale" - ponoć słabi ludzie tak mają... Boję się. To strach mnie hamuje i zakleja usta gęstym klejem nie pozwalając mi nawet mruknąć. Jest niebezpieczny, jak wąż i przebiegły jak pantera, a jego słowa są nieśmiertelne i niepodważalne. Dlatego postanowiłam przestać błagać o ich szacunek i pokazać im, że mam te wszystkie obelgi głęboko w nosie, a mój rozum z każdym dniem wyrzuca te słowa z większą pogardą. Frajer zawsze będzie frajerem, więc po co się nim przejmować?

"Siedzę koło niego. Rozmawiamy jakby nigdy się nic nie stało. Zachowujemy się jak żołnierze, którzy  są z dwóch państw, konkurujących o dany teren, ale po za polem walki siedzą sobie spokojnie i wspólnie piją kawę oglądając stare zdjęcia. 
- Wiesz z tym co mówiłaś o Caro i Claudi to zdecydowanie przegięłaś - oznajmił nagle rechocząc niczym żaba. Czy ja jestem pewna, że w tym facecie zakochałam się dwa lata temu?
- Ale przecież ja nic nigdy o nich nie mówiłam - o co tu chodzi?
- Nie ważne co wyleciało z twoich ust, ważne są informację, które trafiły do ich uszu - kolejna fala śmiechu, która aż boleśnie rozrywała mi bębenki uszne. 
- O czym ty mówisz Ken do cholery?!
- Wszyscy już wiedzą jaka z ciebie dziwka - nienawiść, która dudniła w jego tonie głosu i była widoczna w jego oczach zaatakowała mój wystraszony rozsądek.
Wyciągnął dłoń, a w niej widniał telefon. Rozmowy, wszystkie z moimi znajomymi... "

- IS musisz już wstać, bo spóźnisz się do szkoły - głos mamy wybudził mój, rozkoszujący się
odpoczynkiem mózg, docierając do mnie jak przez szklaną ścianę. Przewróciłam się na bok i spojrzałam na jej uśmiechnięta twarz. Mój okrąglutki krasnoludek...
- Już wstaje - odpowiedziałam. Gdy tylko usiadłam przypomniałam sobie wizję, którą podrzucił mój a zmęczona ciągłymi myślami głowa. Przerażenie ogarnęło moje ciało, bo zrozumiałam, że być może jestem jasnowidzem, że to być może nie był sen tylko wizja teraźniejszości, która wyraźnie i stanowczo wyryła w mojej psychice tak głęboką ranę, że nawet plaster nie był w stanie pomóc. Potrzebowałam grubej igły i nici, które prawdopodobnie siedziały teraz w autobusie w zmierzały w moją stronę...
Sięgnęłam po telefon i wybrałam zaufany kontakt.
- Martin... Miałam najrealniejszy koszmar w moim życiu...

Dobrze jest mieć przy sobie kogoś kto kocha bezgranicznie. 
Kogoś kto odbierze o 3 w nocy i wysłucha okropnego snu o pająkach, które próbują cię zjeść. 
Kogoś kto włączy film i zaśnie na nim razem z tobą. 
Kogoś kto wierzy w ciebie o wiele bardziej niż w samego siebie.
kogoś kto nigdy nie będzie cię pouczał, choć mógłby. 
Kogoś kto zawsze cię przytuli jak jesteś zła jak osa, a cały świat to porażka. 
Kogoś kto głaska obolały brzuch i robi herbatkę na zawołanie. 
Kogoś kto budzi się w nocy żeby szczelnie okryć twoje zmarznięte ciało, a następnie przytula delikatnie. 
Kogoś kto otwiera w nocy oczy i musi cię pocałować, bo uważa, że słodko śpisz. 
Kogoś kto w stu procentach rozumie twoje żarty i uważa, że są najlepsze na świecie! 
Kogoś kto wyłazi na jakąś górę, żeby złapać kreskę zasięgu by zadzwonić i zapytać jak tam pierwsza jazda, a następnie stoi i marznie dzielnie słuchając.
Kogoś kto nigdy nie odpuści i zawsze będzie obok, bo chce. 
Dziękuję, że jesteś. 

PS. Słodko oddychasz jak śpisz!

Zakochana Złośnica

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz